fot. unsplash.com

Najdroższe kosmetyki w drogerii wcale nie oznaczają, że z pewnością będą doskonale działać. Z drugiej strony te najtańsze, często bywają zwykłymi bublami kosmetycznymi. Jak więc w tym wszystkim wyłowić te najlepsze? Zasada jest jedna – czytaj składy i wybieraj te, które są najlepsze dla twojej cery!

Kosztowna pielęgnacja wcale nie musi oznaczać miliona wydanych monet. Jednak patrzenie na kosmetyki pielęgnacyjne przez pryzmat ich składu i działania, usprawiedliwia nawet największe pieniądze. Bo to się po prostu długofalowo opłaca. Pielęgnacja skóry zimą czy latem wymaga odpowiedniej troski, dlatego też kupuj świadomie!

Zobacz skład, potem opakowanie

Jeżeli krem kosztuje ponad 1000 złotych, to w głowie kiełkuje nam myśl – ależ on musi być dobry w działaniu! Nim jednak radośnie pobiegniesz do kasy i będziesz uboższa o sporą ilość gotówki, zobacz jedno – skład kosmetyku. Bo to on właśnie, a nie piękne opakowanie czy markowa nazwa kosmetyku, będzie faktycznie oddziaływał na twoją skórę. 

fot. unsplash.com

W internecie możesz znaleźć szereg dostępnych za darmo aplikacji oceniających składy. Wystarczy tylko zeskanować cześć opakowania a urządzenie oceni, na ile składniki w danym kosmetyku są dobre dla skóry. I co ważniejsze, są w nich niedozwolone lub uciążliwe konserwanty. Zresztą, na pierwszy rzut oka możesz to zobaczyć: im dłuższy skład, tym bardziej skoncentrowane działanie ale i niekoniecznie naturalna jego wersja. 

Możesz również porównać, czy z podobnym składem znajdziesz inne kosmetyki na rynku. A możesz mi wierzyć, tak właśnie jest. Być może nie widnieje na nim logo sławnego domu mody czy topowej kosmetycznej marki. Ale samo działanie specyfiku będzie identyczne z tym droższym. Oczywiście, nie wszystkie kremy tak mają, jednak zastanów się mocno, gdy masz okazję wydać aż tyle. Bo czasem nie warto przepłacać. 

Koleżanka polecała, czyli nie tędy droga

Kolejny aspekt to polecenie koleżanki, przyjaciółki czy innej bliskiej osoby. Teoretycznie, jeżeli u niej coś się sprawdziło, to jest ogromne prawdopodobieństwo, że i spisze się na naszej cerze. Jednak, każda z nas jest inna i niekoniecznie taka zależność może zadziałać. Co więcej, przy ocenie weź pod uwagę predyspozycje osoby polecającej i swoje. Jeżeli jesteście do siebie podobni, to można zaryzykować. Jednak zdecydowanie lepiej zwyczajnie popatrzeć na składy i dopiero potem ocenić, czy ten kosmetyk faktycznie jest tego wart. 

Kiedy trzeba wydać więcej?

Jeżeli skład ci odpowiada, jest np w większości naturalny, albo też ma te składniki, które tobie w pełni odpowiadają, nie wahaj się z zakupem. Zawsze oczywiście możesz poczekać na odpowiednie promocje, jednak z tym również uważaj. No i nie łudźmy się, na te najlepsze produkty rzadko kiedy jest promocja minus 50 procent. 

Szczyty, czyli najdroższe kosmetyki świata

Prym w tej kategorii wiodą kosmetyki japońskie. Jeżeli chcesz kupić coś marki Shiseido, Kanebo albo Menard, przygotuj się na niezłe wydatki. Krem Autent, aktywizujący komórki do lepszej pracy, kosztuje około 3 700 zł za 50 ml. Z kolei za Sensai Ulitmate The Concentrate zapłacimy „zaledwie” 3000 zł za 30 ml. Wisienką na torcie jest Cle de Peau Beauté Shiseido, który kosztuje 44 000 złotych. Warto dodać, że produkt ten sprzedawany jest na zamówienie.

fot. unsplash.com

Szwajcarskie kosmetyki La Prairie, w limitowanej serii kosztuje 2 000 dolarów. W składzie znajdziemy luksusowy kawior, który ma cudownie wpływać na skórę. Kremy z Guerlaina wydają się odrobinę tańsze. Serum Orchidee Imperiale o pojemności 30 ml kosztuje 2050 złotych. Ponoć cofa komórkowe starzenie się ciała i to skutecznie, co potwierdzają zamiłowane w nim użytkowniczki. 

Podsumowując, czasem warto wydać więcej na krem czy akcesoria do pielęgnacji, ale tylko wtedy, gdy mamy pewność, że skład będzie nam służył. Cóż nam po wysadzanym złotem słoiczku, jeżeli i tak z nim nic potem nie zdziałamy? Dlatego kupując roller do masażu, perfumy czy nawet koc grawitacyjny, najpierw zapytajmy same siebie, czy będziemy z tego korzystać. Jeżeli tak, jest to warte każdej ceny!